Musimy sobie zdać sprawę, że pstrągów jest coraz mniej i nie biorą się znikąd. Jeśli na małej rzeczce w pięknej rynnie zatniesz pstrąga, wyholujesz go i zabijesz, wiedz że go tam już nie będzie. A pomyślmy ilu jest wędkarzy. Kiedy każdy weźmie po kilka pstrągów, to później na rzece, która uchodziła za eldorado pstrągowe będziesz mógł sprawdzać tylko pracę woblerów, bo na rybę nie możesz już liczyć.

Łza się w oku kręci kiedy dowiaduje się o kolejnej pięknej, dzikiej rzeczce wyczyszczonej przez jeden sezon przez rządnych mięsa niby "pstrągarzy". Kiedy widzę ich na swoich bystrych ciurkach i wiem, że przyjeżdżają nie z czystej pasji, nie z chęci bytu z dziką naturą, a tylko po limit, coś się we mnie gotuje. Pstrąg potokowy to najpiękniejsza ryba jaką dano mi łowić, jej dzikość, jej wygląd, jej zachowanie, wszystko to składa się na to, aby nazwać ją rybą szlachetną. Wprost nie może do mnie dojść jak można je zabijać. Satysfakcja jaką dają nam podchody za nią, jej hol są wprost nieproporcjonalnie małe do tej jaką doznajemy kiedy wypuszczamy kropka po pięknej walce.

Dawid cR

Musimy sobie zdać sprawę, że pstrągów jest coraz mniej i nie biorą się znikąd, jeśli na małej rzeczce w pięknej rynnie zatniesz pstrąga, wyholujesz go i zabijesz wiedz, że go tam już nie będzie. A pomyślmy ilu jest wędkarzy. Kiedy każdy weźmie po kilka pstrągów, to później na rzece, która uchodziła za eldorado pstrągowe będziesz mógł sprawdzać tylko prace woblerów, bo na rybę nie możesz już liczyć. Metoda "Catch and realease" jest jedynym sposobem na uratowanie i tak kruchej populacji kropków w naszych wodach. W czasach, gdzie rzeki nawiedzają setki kormoranów, czapli, wydr i zdobywców kompletów, my "no killowcy" powinniśmy dawać przykład jak powinno się postępować ze złowionym pstrągiem. Cegiełka do cegiełki, a metodą "no kill" kiedyś zarazimy większość pstrągarzy. Odcinki "no kill" tworzone przez PZW są genialnym rozwiązaniem, jednak to i tak za mało. Najważniejsza jest zmiana myślenia wędkarzy. Chciałbym dożyć kiedyś czasów, aby każdy traktował sportowo wyjazd na pstrągi i myśl o zabiciu jakiegokolwiek nikomu nie przychodziłaby do głowy. Pamiętajmy, że wpuszczone z zarybień ryby nie dorównują w walce nawet w połowie dzikim pstrągom, w przeżywalności, a przede wszystkim w przeprowadzeniu udanego tarła. Wpuszczone palczaki mają przeżywalność w granicach 5%, a więc kilka zdrowych i dzikich samic daje często nieporównywalnie większe rezultaty niż duże zarybienie. Wielu moich znajomych łapało te same pstrągi kilka razy, roczny przyrost rybek wahał się w granicach 10 cm, a więc jak niewiele potrzeba czasu, abyśmy łowili w naszych rzekach okazy.

dawid2

Chciałbym serdecznie zachęcić wszystkich do wypuszczania pstrągów potokowych. Niech to będzie nasza pasja, styl życia, a na pewno rzeki szybko nam to wynagrodzą. Wtedy każdy z nas nie będzie czytał o wielkich kropkach w gazetach, czy w internecie, a będzie miał realną szanse na spotkanie z grubym lorbasem w swojej rzeczce.

Tekst i zdjęcia: Dawid Kaszlikowski, pasjonat wędkarstwa